Po ostatnich wojażach po Piekarach, postanowiłem jeszcze raz tam pojechać, ale o świcie. Te ostatnie zdjęcia jesiennych wierzb, uświadomiły mi, że Piekary mają ogromny potencjał i muszę jeszcze pojechać tam o świcie. Nie czekałem długo, bowiem za parę dni pogoda zapowiadała, że będzie piękny poranek. Pojechałem trochę dalej w głąb miejscowości bliżej Rącznej. Gdy udałem się na miejsce zorientowałem się, że przyjechałem o wiele za wcześnie jak na wschód słońca. Czas wypełniłem sobie spacerując w blasku zachodzącego księżyca i robiąc zdjęcia jeszcze kiedy było ciemno. Dzień powoli wstawał, a ja mogłem mogłem poczuć "magię" poranka, choć do końca nie lubię tego określenia, ale wszystko wokoło robiło się niecodzienne. Brzask dnia ukazywał wszystkie szczegóły i mogłem delektować się blaskiem wschodzącego słońca razem ze zimnym porankiem.