Byłem chłopcem, kiedy pierwszy raz trafiłem na książkę "Ania z Zielonego Wzgórza". Było to w bibliotece szkolnej, do której bardzo chętnie zaglądałem, gdyż bardzo lubiłem czytać książki. Pani bibliotekarka znała mnie i zapytała się, czy czytałem książkę "Ania z Zielonego Wzgórza"? Nie, odparłem. Pożyczę ci, zobaczysz na pewno ci się spodoba. I miała rację, lubiłem książki w których przyjaźń była opisywana tak pięknie. Jako chłopiec powinienem czytać raczej książki przygodowe. I prawda, takie też czytałem, ale po lekturze Ani, zrozumiałem, że najbardziej będę lubił książki, w których będę mógł znaleźć przyjaciela, choćby takiego fikcyjnego, jak Ania znajdowała przyjaciółki z szyby. Dla mnie od teraz, książka stała się moim przyjacielem. Choć byłem chłopcem radosnym i szczerym, nie za bardzo mogłem znaleźć takiego prawdziwego kolegę, czy koleżankę. Byłem raczej urody z której raczej należało się śmiać i dowcipkować, gdyż... byłem bardzo pucołowaty na twarzy. 😳 i z tego powodu miałem ogrom kompleksów. Nic, jakoś sobie z tym radziłem, choć do końca nie zdawałem sobie z tego sprawy. Raz jak zobaczyłem bardzo grubego psa w Aptece, to powiedziałem do brata, - Jaki gruby pies. A na to właścicielka, urażona, rzekła - A ty jesteś taki okrągły jak ten księżyc w pełni! No nie, takie porównanie, uświadomiło mi, że przecież ja także nie jestem... piękny /hi,hi/. Ale przecież takie wrażliwe dziecko jak ja, nie zdawało sobie sprawy, że wszystko mija, i uroda i zdrowie i człowiek poważnieje z wiekiem. 😉
W życiu miałem ogrom szczęścia, rodzina mnie kochała, takiego kochanego urwisa!
Moja mama miała siostrę, która mieszkała na wsi. Posiadała taki ogromny ogród, gdzie przebywając na wakacjach mogliśmy razem z kuzynostwem spędzać tam najmilszy czas naszego dzieciństwa. To było moje Zielone Wzgórze. Ciocia była bardzo podobna do powieściowej Maryli z książki. Spędzałem na żywo podobne sytuacje jak Ania, to była bajka. Pobyt w tej kochanej krainie kształtował moją osobowość. Dlatego jak oglądam film K.Sullivana o "Ani z Zielonego Wzgórza" z 1985 r. z przepiękną rolą Megan Follows jako Anią, to tak jakbym oglądał swoje dzieciństwo. Urok zakątków przyrody, śmieszne sytuacje, radość zabawy i inne sytuacje były bardzo podobne, choć oczywiście inne. Fantazja dziecięca dodawała uroku latom tam spędzanym.
Doświadczenia wakacji i czas tam przeżyty u kochanej cioci, zainspirował mnie do napisania własnej książki, opartej właśnie na tamtych przeżyciach. Książka nosi tytuł "Spełnione wakacje" i jest ilustracją tamtych lat, kiedy dane mi było być bardzo szczęśliwym. Mogę powiedzieć, że miałem szczęśliwe dzieciństwo, które ukształtowało moją osobowość. Dlatego kocham Anię z Zielonego Wzgórza.
Niezapomniany ogród naszej Cioci |
Posiłki najbardziej smakowały na wolnym powietrzu. |
![]() |
Moja książka "Spełnione wakacje" wydana samodzielnie |
Życzę Wam, aby każde z Was miało takie miejsce do którego tęsknimy i wspominamy z rozrzewnieniem, gdzie przeżywało się szczęśliwe chwile. To nas buduje bardzo pozytywnie i daje radość życia także dzisiaj.
Pa!
Więcej o Ani piszę na tym blogu, zobacz - https://ireneusz7.blogspot.com/2019/05/moj-list-do-ani-z-zielonego-wzgorza.html